Żydzi w Otwocku

Opis miejsca

Otwock, tak jak cała linia otwocka, rozwinął się pod koniec XIX wieku jako letnisko dla mieszkanek i mieszkańców stolicy, która – wbrew legendzie – nie była wówczas Paryżem Północy, lecz miastem bardzo zatłoczonym i bez dostępu do kanalizacji. Tutaj mogli pooddychać świeżym powietrzem, wykąpać się w Świdrze i podratować zdrowie. 

Niemal od samego początku linię otwocką upodobała sobie ludność żydowska, która w Otwocku stanowiła nawet 70% wszystkich mieszkańców. W znacznej mierze byli to Żydzi zasymilowani, czyli tacy, którzy na co dzień posługiwali się językiem polskim, używali polskich imion i nie byli wyznawcami judaizmu. Wśród nich znalazła się Chana vel. Anka Nusfeld – otwocczanka z urodzenia, która została zapamiętana jako żona Calela Perechodnika, autora jednego z najdonioślejszych świadectw Zagłady. W podcaście przedstawiamy historię życia jej i jej rodziny, która zbudowała i prowadziła pierwsze otwockie kino dźwiękowe.  

Podcast

Jak wyglądało życie codzienne w żydowskim Otwocku? Kim była Chana vel. Anka Perechodnik z domu Nusfeld i dlaczego nosiła dwoje imion? O tutejszej przedwojennej społeczności opowiada historyk Sebastian Rakowski, który zabiera nas w świat Warszawy i jej przedmieść na przełomie XIX i XX wieku. W podcaście posłuchasz też o otwocczance, której miasto zawdzięcza działające również współcześnie kino. Jej losy przybliżają społeczniczki Anna Czyżewska i Marzena Czuba. 

Opracowanie: Ewa Pietraszek
Lektor: Maria Jaśczak, Krzysztof Tubilewicz
Rozmówcy: Marzena Czuba, Anna Czyżewska, Sebastian Rakowski
Udźwiękowienie i montaż: Wojciech Lubertowicz


Odcinek piąty: Otwock. Stacja końcowa

Narratorka: Tu Stowarzyszenie Pracownia Etnograficzna i nasz podcast “Wielogłosy”. Opowiadamy o kulturach i religiach Mazowsza

Odcinek piąty: Otwock. Stacja końcowa

Dźwięk nadjeżdżającego pociągu

Sebastian Rakowski: To po pierwsze na mnie zrobiło wrażenie, Perechodnik. To było takie dla mnie odkrycie. Ja to przeczytałem jeszcze jak byłem chyba pod koniec podstawówki albo w liceum. I to na mnie zrobiło duże wrażenie. Odkryłem świat i historię, których wcześniej zupełnie nie znałem, a zawsze się historią interesowałem. Jeszcze moja mama, która w tym czasie odkrywała miasto swojego dzieciństwa, o którym nie miała pojęcia, że istniało, jeszcze piętnaście lat przed jej urodzeniem. Dla mnie to było odkrycie. Te ulice, to wszystko nabrało zupełnie innego kształtu. Potem jakoś tak to we mnie tkwiło i to cały czas gdzieś było.

Narratorka: Z Sebastianem Rakowskim, otwocczaninem, historykiem i społecznikiem, spotykamy się w kawiarni Peron. Na linii otwockiej wszystko kręci się wokół kolei. Gdyby nie ona, ta historia nie mogłaby się wydarzyć. Książka, o której mówi Sebastian, to „Spowiedź”, świadectwo otwockiej Zagłady. Autorem jest Calel Perechodnik, mieszkaniec miasta, policjant w tutejszym getcie. Calel pisał: „Jest to pamiętnik Żyda oraz jego rodziny żydowskiej. Właściwie jest to spowiedź z mego żywota, spowiedź szczera, prawdziwa, tylko, niestety, w rozgrzeszenie Boskie nie wierzę, a z ludzi tylko jedna żona moja mogłaby, choć nie powinna, mnie rozgrzeszyć. Ale ona nie żyje […] Mało, żem ją stracił, ale musiała mi zostać jeszcze świadomość, że ja byłem jej katem, który ją zaprowadził na śmierć”.

Narratorka: Żona Calela to Chana vel. Anka z domu Nusfeld. Jedną z osób, które podjęły się zbadania jej losów, jest antropolożka Anna Czyżewska.

Anna Czyżewska: Anka pojawia się w „Spowiedzi” właśnie jako żona, ale też jako osoba, z powodu której Calel tę spowiedź napisał. I mnie osobiście zaciekawiło to, kim ona była. Bo ona nie była tylko, nie mogła być, i nie była, tylko osobą taką bezwładną, odprowadzoną na rampę kolejową na śmierć. Tylko była człowiekiem, który miał swoje wspaniałe życia. I zaciekawiło mnie, jakie to życie było. Zbieg okoliczności był taki, że to życie było naprawdę ciekawe.

Narratorka: W losach Chany vel. Anki odbija się otwocka historia. Jak to się stało, że 30 kilometrów od stolicy powstało zupełnie nowe miasto, dom rodziny Nusfeldów, Perechodników i kilku tysięcy innych ludzi?

Dźwięk jadącego pociągu

Narratorka: Koniec XIX wieku, Warszawa. Miasto rozrasta się w oczach – w ciągu stu lat liczba ludności zwiększa się ponad dziesięciokrotnie. To efekt rewolucji przemysłowej, która dociera tu z lekkim opóźnieniem.

Sebastian Rakowski: I ta linia otwocka została wybudowana chyba w tym momencie, w którym po prostu była potrzeba dla letnisk. Bo to na początku się jako letnisko rozwijało. I o tyle ta potrzeba była, ona dotyczyła nie tylko Warszawy, tylko w ogóle dużych aglomeracji, dużych miast. I w tym czasie to też były czasy prosperity. Po powstaniu styczniowym, po tych pierwszych latach, później mieliśmy taką dosyć dobrą sytuację gospodarczą. Poza tym, z drugiej strony, rozwijająca się Warszawa, rozbudowująca się Warszawa, coraz więcej ludzi, ciasnota i wszystko, co się wiąże z rozwojem takiego miasta pod koniec XIX wieku, które nie ma kanalizacji, które tam dopiero to wszystko tworzy. A więc tam są złe warunki i ludzie potrzebowali mieć, szczególnie ci bogatsi, tej swojej willegiatury, na które sobie jeździli, wypoczywali.

Narratorka: Tak dynamiczny jak rozwój Warszawy, był rozwój linii otwockiej i miasta, które powstało na jej końcu. W 1893 roku pisał o nim Edmund Diehl, mieszkaniec Otwocka, inżynier, który m.in. współtworzył Politechnikę Warszawską: „Powietrze jest suche, przesycone zapachem żywicznym drzew sosnowych, a zapach ten w czasie pękania pączków, jest odurzający. Kto siedem lat temu przypomina sobie stacyję Otwock i jej okolice, zdziwić się musi obecnej zmianie, a niejeden z myśliwych, znający okolicę przed budową drogi żelaznej, zapewne przywodzi sobie na pamięć miejsce, na którym odbywały się obławy na wilków”.

Sebastian Rakowski: Wszystko działo się relatywnie bardzo szybko, dynamicznie i myślę, że też to było ciekawe z takiej socjologicznej strony, bo wszyscy ludzie, którzy to tworzyli, byli osobami przyjezdnymi, nie było ludzi, którzy się w tym urodzili. Wszyscy przybyli z całej Polski, z różnych zakątków. I zaczęli tworzyć swoje miejsce, więc to taki entuzjazm pierwszych osadników. I o ile na początku linii otwockiej to byli to różni mieszkańcy, ale głównie jednak chrześcijanie, to z czasem zaczął się ten odsetek zmieniać na korzyść ludności żydowskiej i coraz więcej było Żydów w Falenicy i Otwocku. Nastąpiła całkowita wymiana, niemal całkowita wymiana mieszkańców, czyli zniknęli ci, którzy mieli tutaj swoje wille, a to były tylko letnie wille. Oni sprzedawali te wille, je kupowali Żydzi, i opuszczali, szukali innego miejsca. Przestało im się to podobać, czyli charakter miasto się zmienia, tej osady, co ma swoje znaczenie, jeżeli chodzi o odkrycie tych jego walorów przeciwgruźliczych. I kiedy zaczęto leczyć w Otwocku gruźlicę i pojawili się gruźlicy, w związku z tym prawdopodobnie ci, którzy przyjeżdżali tutaj wypoczywać, już nie bardzo chcieli tutaj wypoczywać. No i nastąpił taki odpływ. A z kolei zaczęła się zjeżdżać tutaj taka biedniejsza Warszawa żydowska, która próbowała ratować swoje zdrowie, bo blisko, bo jeszcze w miarę tanio, bo łatwo dojechać, można wozem dojechać, można było nawet przyjść tutaj. To zupełnie co innego. Częściowo się pojawia właśnie taki postulat, że Otwock ratował tą Warszawę biedną, tą żydowską, biedną Warszawę. O ile w całej Polsce mieliśmy 10% średnio Żydów, to na linii otwockiej ten odsetek był znacznie większy. Ale większość Żydów mazowieckich mieszkała na linii otwockiej, to było tak 70% tych wszystkich Żydów, którzy mieszkali na terenie powiatu warszawskiego, przed wojną to mieszało na linii otwockiej. Z 20 tys. to 15 tys. mieszkało.
Narratorka: Wśród nich znalazła się nasza bohaterka – Anka vel. Chana. Skąd dwoje imion? Było to bardzo popularne wśród polskich Żydów – w oficjalnych dokumentach posługiwali się imionami żydowskimi, a na co dzień – polskimi. Dotyczyło to przede wszystkim Żydów zasymilowanych, a do takich można zaliczyć rodzinę Nusfeldów.
Anka urodziła się w Otwocku 21 października 1913 roku. Gdy miała zaledwie rok, po kolei zmarli jej ojciec Szaja i matka – Chaja. Nie znamy przyczyn śmierci rodziców Anki. Wiemy natomiast, że opiekę nad nią przejęła babcia od strony matki, Liba Sztarksztein. Anka miała troje rodzeństwa – braci Wolfa i Motela oraz siostrę Rajzel. Wspólnie zamieszkali w Willi Rozalin.

Anna Czyżewska: Ona była bardzo blisko ze swoim rodzeństwem siłą rzeczy, a oni zostali wcześnie osieroceni, wychowywana przez babkę, mimo że byli postępową społecznością żydowską, to jednak pewnie babcia była babcią, a ona była pod pewnie silnym wpływem starszego brata Wolfa, który kręcił różne mniej bądź bardziej szemrane interesy, bo to on był między innymi sprawcą różnych długów. Nie tylko on był sprawcą rodzinnych długów, ale między innymi on. Mieszkali wszyscy razem w domu na Sienkiewicza, więc siłą rzeczy oni musieli być blisko.

Narratorka: Anka poszła do pierwszej szkoły dla żydowskich dzieci w Otwocku, która mieściła się przy ulicy Karczewskiej. Dziś budynek już nie istnieje, ale zachował się jego opis sporządzony przez Mietka, jednego z uczniów. Tekst opublikowano w 1935 roku w „Małym Przeglądzie”, piśmie prowadzonym przez dzieci i młodzież pod okiem Janusza Korczaka:
„Dwójka to nasz znak – to numer naszej szkoły. Podwórko szkolne jest olbrzymie. Dużo mamy boisk i placów, dużo klombów i trawników. Oprócz kwiatów są tu drzewa i las sosnowy. Na podwórku szkolnym od godz. ósmej nie przestają rozbrzmiewać krzyki i śpiewy. Migają biało-czarne kostiumy gimnastyczne chłopców, to znów czarne kostiumy dziewczynek. Nasza szkoła ma cztery werandy na piętrze i cztery na parterze, osiem klas, pokój nauczycielski, gabinet kierownika, dwie wielkie szatnie i pokój naukowo-fizyczny. W każdej klasie jest piec, katedra, szafka, nowiutkie ławki. Na ścianach, wiszą obrazki, na oknach w doniczkach, kwiaty. Jak jest ładny dzień, uczymy się w lesie”.

Narratorka: Marian Domański, dawniej Mosze Finkielman, otwocczanin urodzony w 1928 roku, który przeżył wojnę, także chodził do dwójki. Wspominał: „Niedaleko mojej szkoły, po drugiej stronie ulicy, mieściła się szkoła katolicka nr 1 i między uczniami obu szkół często dochodziło do ostrych bójek. Z tego powodu dojście do Szkoły Powszechnej od ulicy Karczewskiej zostało zamknięte i uczniowie dochodzili ulicą Michała Andriollego”.

Anna Czyżewska: Dopiero pod koniec lat 20. formalnie opiekę nad Anką i jej bratem przejął brat Wolf. Wszystkie takie właśnie detale, dzięki aktom sądowym, bo rodzina Chany mierzyła się z różnymi problemami finansowymi, długami. Mierzyła się z licznymi sprawami komorniczymi – znamy wyposażenie domu, wyposażenie kina, ich rodzina zaczęła prowadzić pierwsze kino pod koniec lat 20. To było kino nieme, gdzie pokazom filmowym towarzyszyła muzyka grana z pianina, o które to pianino też było kilka spraw sądowych. Spółka prowadząca kino zbankrutowała. Pojawiła się idea stworzenia nowego, już dźwiękowego kina.

Sebastian Rakowski: To była dosyć specyficzna rodzina, bo oni byli bardzo biedni. Tak się dorabiali na tym, jedno z dzieci napisało, że najpierw rowery robili. Było dwóch braci i oni, rodzice chyba wcześniej zmarli, a dziadkowie wychowywali ich. Mieli działkę, tam ze trzy domy stały, i tak powoli się dorabiali tego kina.

Narratorka: Pierwsze kino, jeszcze nieme, które od 1929 roku prowadziła rodzina Nusfeldów, to Kinoteatr Świt. Na wyposażeniu miało aparaty kinowe, lampy, plafony, portiery i gobeliny, krzesła, lustra i pianino, na którym w trakcie projekcji filmów wygrywał taper. Wiemy o tym z akt rozlicznych spraw sądowych – Nusfeldowie procesowali się z wierzycielami z powodu długów zaciągniętych jeszcze przez ich dziadka, a także brata Chany, Wolfa. W 1931 roku spółka Kinoteatr Świt zbankrutowała. Nie ustali jednak w działaniach i w 1935 roku udało im się otworzyć pierwsze dźwiękowe kino w mieście o nazwie Oaza. Calel o powstaniu kina pisał tak: „Ona z siostrą cegły nosiły, lasowały wapno. Boże, co oni się napracowali, zanim kino zaczęło prosperować. […] Własnymi siłami wybudowali śliczny gmach kinowy na odziedziczonym po dziadku swoim pustym placu; i mogę tak powiedzieć – po dwudziestu latach męki i nieludzkiej harówki dorobili się stanowiska. Chcieli przed wojną wybudować jeszcze jedno kino w Otwocku, ale burmistrz wolał, żeby kina nie było, byleby go Żyd nie miał”.

Anna Czyżewska: Przez kilka lat to było jedyne kino, które działało w Otwocku, w dużym mieście letniskowym, do którego przyjeżdżały na weekendy i wakacje dziesiątki mieszkańców Warszawy, zarówno żydowskiego, jak i polskiego pochodzenia. I którzy spędzali tam po prostu wolny czas. Przyjemny czas w weekendy, a oni zapewniali im rozrywkę. A ona Chana vel Anna sprzedawała bilety do tego kina.

Narratorka: To właśnie w tym czasie, kiedy rodzeństwo Nusfeldów walczyło o powstanie kina, Calel zakochał się w Ance.

Anna Czyżewska: No ona była od niego trochę starsza, ale jak pisał Calel, on się od razu w niej zakochał. I oni niemal od początku chcieli być razem. Calel musiał studiować we Francji, bo w Polsce, na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie mógł studiować, obowiązywał numerus clausus, czyli ograniczona liczba studentów pochodzenia żydowskiego. I on pojechał do Tuluzy i ona miała do niego dołączyć jeszcze jako jego dziewczyna, narzeczona, partnerka. Nie byli jeszcze wtedy w sformalizowanym związku. Ale ona nie dostała wizy i Calel przez jakiś czas był w tej Tuluzie. Przyjeżdżał tylko na wakacje, co widzimy w księgach meldunkowych. Kiedy on się pojawia na jakiś czas i wyjeżdża, pojawia i wyjeżdża.
Narratorka: W tym okresie Chana pracowała w Oazie jako kasjerka, a w czasie wolnym, pod nieobecność Calela, grała w piłkę w drużynie chłopców i jeździła na rowerze, ponoć najlepiej w całym mieście. Lubiła też odpoczywać wśród sosen, które tak jak w całym Otwocku, rosły również wokół willi przy Sienkiewicza. Nie pozwalała ich wycinać. Czasem z Francji wracał Calel.

Anna Czyżewska: I oni wtedy czas spędzali razem, korzystając z życia kulturalnego i towarzyskiego w Otwocku, chodzili do kasyna. O tym też piszę Perechodnik, kasyno było jedną z otwockich atrakcji. Tak jak ludzie spędzali ten czas. To znaczy życie kulturalne w ogóle Otwocka lat 30. było szalenie bogate i kwitnące. I Urke Nachalnik, żydowski pisarz, wcześniej przestępca, który miał gościnne występy, spotkania autorskie, liczne w tym Otwocku, a który zginął z bratem Wolfem w listopadzie 1939 roku. No był, ja bym powiedziała, otwocką gwiazdą w tamtym czasie. Więc oni mogli z tego wszystkiego korzystać. Perechodnik też pisał o tym, że oni jeździli do Zakopanego spędzać sobie miło czas. Myślę, że takie spędzanie wolnego czasu na linii Otwock kurort – Zakopane kurort no, wiąże się z takim jednak dolce vita, czerpaniem przyjemności właśnie z tej codzienności. Mimo że codzienności opresyjnej, to znaczy opresyjnej związanej z tym, że antysemityzm Polski lat 30. był niesamowicie silny. Znaczy numerus clausus na Uniwersytecie, Calel Perechodnik wyjeżdża na studia do Tuluzy, mają kino w Otwocku, chcieli budować drugie, ale burmistrz nie zgodził się, żeby Żyd posiadał dwa kina. Różnego rodzaju zamieszki antyżydowskie, które nawet miały miejsce w Otwocku, o czym Sebastian Rakowski pisze w swoich książkach i to pokazuje, dokumentuje. No więc to wszystko było silnym tłem, a jednocześnie oni, młodzi ludzie, którzy planują swoje życie. Oni z jednej strony, ona i Calel, byli mocno osadzeni w kulturze polskiej, używali języka polskiego, mówili po polsku. Calel pisze o tym, że miłość swojej ukochanej wyznawał po polsku, że to był ten jego pierwszy język. Z drugiej strony rozważali możliwość wyjazdu do Palestyny jako syjoniści.

Sebastian Rakowski: Po śmierci Piłsudskiego doszła do władzy Narodowa Demokracja, to już się trochę ośmieliło. O ile jeszcze Marszałek żył, to jeszcze tego pilnował, natomiast później już jego generałowie, pułkownicy, jak to się śmiano, to oni mieli więcej przyzwolenia dla tych antysemickich wybryków i to zostało wykorzystane, instynktownie to wyczuły te środowiska. I to dotyczyło całej Polski. To zostało ukrócone w końcu, ale to już nie wróciło do tego stanu lepszego. Wszystkie sytuacje z linii otwockiej – bicie, pobicia regularne, napady, podpalenia czy te bomby słynne – to trwało w zasadzie do września i się znów odwróciły role, bo wtedy był wspólny wróg i się wszyscy zjednoczyli. Nie można powiedzieć, że to była jakaś symbioza. Cii ludzie nie żyli razem, żyli wspólnie, ale na pewno nie razem.

Narratorka: Anka i Calel pobierają się w sierpniu 1938 roku. Zaledwie rok później wybucha II wojna światowa i życie młodej pary radykalnie się zmienia. Calel wraz ze swoim bratem, ojcem i wujem, tak jak brat Anki, Motel, wyruszają na front. Calel wraca do Otwocka w październiku 1939, Motel nie ma tyle szczęścia i ginie. 11 listopada 1939 roku zostaje rozstrzelany Wolf, wraz z Urke Nachalnikiem i Gerszonem Radonińskim, oskarżony o zakopanie w lesie skrzynki z dynamitem.

Anna Czyżewska: To co jest jeszcze tak poruszające to to, że ten wybuch wojny jest jakąś cezurą w ich życiu, a z drugiej strony to życie nawet w czasie wojny się toczy. Chana ze swoim mężem decydują się na posiadanie dziecka w tym czasie i starają się wychowywać je najlepiej jak mogą to robić. I mieszkając już w getcie, zapewniają jej wszystko, co najlepsze. To dziecko było po prostu wypieszczone, wykarmione, wychuchane. Calel pisał o tym, że oni nigdy jej nie zostawiali samej. Teraz oczywiście to wydaje się wręcz absurdalne, kto by zostawił dwuletnie dziecko, ale wtedy tak było, a oni po prostu wypieszczali to dziecko. Wyczesane, zadbane włoski, loczki uczesane, sukienusie piękne, płaszczyki, kołnierzyki, żeby ona po prostu pięknie wyglądała. I w tym wszystkim ta Anka, która była tak zrobiona. Wiedząc, że jest trudno, ale zachowując to, co dla niej było ważne, dbając o to, co dla niej było ważne.

Narratorka: O tym, jak wyglądały Anka i jej córka Aluśka – Athalie – wiemy z jedynego ich zdjęcia, które przetrwało.

Anna Czyżewska: Zdjęcie, na którym Anna ma kwiecistą sukienkę, siedzi wśród drzew, włosy ułożone w Victory rolls, charakterystyczną fryzurę dla pierwszej połowy lat 40. I trzyma na kolanach ich córkę Aluśkę. Też z zakręconymi włosami, w białej sukience. To zdjęcie było zrobione prawdopodobnie późną wiosną, latem 1942 roku, na kilka tygodni przed ich śmiercią.

Narratorka: 19 sierpnia 1942 roku Anka wraz z córką Aluśką, odprowadzone przez Calela, trafiają na plac przy bocznicy kolejowej, gdzie Niemcy kazali zgromadzić się wszystkim mieszkańcom otwockiego getta, wraz z nimi zostają załadowane do wagonów i odjeżdżają. Obie najprawdopodobniej giną w Treblince 20 sierpnia 1942 roku.

Dźwięk jadącego pociągu

Sebastian Rakowski: Świat zniknął. Nikt się tam nie interesował tym później. Jeżeli chodzi o Nusfeldów, to nikt nie przeżył, literalnie nikt.
Narratorka: A kino? Zostaje zarekwirowane przez okupantów niemieckich, którzy wyświetlają w nim kroniki wojenne i filmy propagandowe. Na ekranie pojawiają się ponoć również filmy pornograficzne. Na początku kwietnia 1944 roku lokalny oddział Armii Krajowej przeprowadza akcję dywersyjną i wysadza aparaturę kinową, całkowicie ją uszkadzając. W pierwszych latach po zakończeniu wojny w budynku kina mieścił się Dom Robotniczy PPS, potem działalność teatralną prowadziło tu Koło Dramatyczne Znicz, aż w końcu swoją siedzibę znalazł w dawnej Oazie ośrodek kultury i Amatorski Teatr im. Stefana Jaracza. W roku 2017 gmach doczekał się zakończenia generalnego remontu i rozbudowy. Dzięki Sebastianowi Rakowskiemu, który pełnił wówczas obowiązki dyrektora ośrodka kultury, do budynku wróciło kino. Budynek znajduje się przy dzisiejszej Armii Krajowej 4, w sąsiedztwie otwockiego ratusza. Pierwszą kasjerką kina po jego nowym otwarciu, została Marzena Czuba, społeczniczka i animatorka kultury.

Marzena Czuba: Jak przygotowywałyśmy spacer śladami kobiet w Otwocku, pojawiło się jej nazwisko jako współwłaścicielki kina Oaza, przedwojennego kina w Otwocku. I tak, chyba to był ten początek, bo wtedy jak szukałyśmy informacji, to okazało się, że to była nietypowa żydówka, która grała w piłkę, jeździła na rowerze, a w ogóle to kino, to ona sama też budowała. Nosiła cegły. Więc tak wtedy myślałam: O, ciekawa postać. No i takie chyba było moje pierwsze, takie już świadome spotkanie z Chaną Nusfeld. Ale pamiętam, jak skończono remont budynku, w którym było kiedyś kino Oaza. Tam był dom kultury i teatry amatorskie. A w pewnym momencie pojawiło się dzięki Sebastianowi Rakowskiemu kino Oaza. Myślałam sobie: Jejku, jak ja bym chciała tu pracować. To było jakieś nieprawdopodobne moje marzenie, ale wydawało się też zupełnie nierealne, ponieważ moja ścieżka zawodowa była bardzo daleka od domów kultury. Tymczasem pewnego dnia zadzwonił do mnie właśnie Sebastian i zaproponował mi pracę. Pracę właśnie w kinie Oaza. To było dla mnie niesamowite. I za punkt honoru postawiłam sobie, że Chana Nusfeld będzie bardzo obecna w mojej pracy. Kiedy przychodziły do mnie grupy ze szkół, z teatrów czy z innych miejsc, czy nawet jak były seanse i miałam chwilę, żeby wyjść przed seansem, to mówiłam o Chanie Nusfeld, mówiłam o historii tego kina. Ponieważ to jest bardzo ważna postać dla Otwocka. Kobieta, która sama budowała to kino ze swoim rodzeństwem. I na ogół o osobach z Otwocka żydowskiego pochodzenia, które żyły przed wojną i w czasie wojny mówi się w kontekście ofiar, a nie w kontekście tego, jakie one były, kim były. I dlatego trzeba mówić o Chanie Nusfeld, o kobiecie, o żydówce, o matce, o żonie, która miała swoje marzenia i te marzenia spełniała. I cieszę się, że to kino istnieje, że nie zostało przysypane cegłami historii, że tak powiem górnolotnie albo i niskolotnie.
Na początku mojej pracy miałam takie też nocne dyżury. Potem już pracowałam jednak w porannych godzinach. A wtedy, kiedy był taki seans, co się kończył nawet około północy, widzowie byli na sali, a ja byłam sama w holu, w budce, gdzie sprzedawało się bilety. No i wtedy bardzo często wyobrażałam sobie, jak to było kiedyś jak Chana też sprzedawała bilety. Nie powiem, że słyszałam jej kroki, ale czułam jej ducha.

Narratorka: Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o wielokulturowym Mazowszu, zajrzyj na stronę mazowsze.etnograficzna.pl.

Podcast zrealizowało Stowarzyszenie Pracownia Etnograficzna. Partnerzy i patroni: Federacja Mazowia, Fundacja PictureDoc, Towarzystwo Krajoznawcze Krajobraz, Mikrowyprawy z Warszawy, Radio RDC.

Zadanie publiczne pod nazwą „Wielokulturowe Mazowsze” dofinansowane ze środków z budżetu Województwa Mazowieckiego. Dofinansowano ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach programu „Patriotyzm Jutra”. Utwór dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach.

Zadanie dla dzieci

Pobierz (PDF) 847KB

Informacje praktyczne

Do Otwocka najlepiej przyjechać pociągiem, tak jak robili to dawni letnicy. Pociągi SKM lub Kolei Mazowieckich odjeżdżają ze stacji Warszawa Śródmieście średnio co 20 minut. Po 45 minutach jesteśmy na stacji Otwock.

Ze stacji do kina Oaza mamy 500 metrów spacerem. Budynek jest zwykle otwarty od wczesnych godzin porannych, kiedy pracuje biuro, do późnych wieczornych, kiedy trwają seanse lub spektakle.

Ze stacji można też wyruszyć na spacer trasą „Starego Otwocka” wytyczoną przez Urząd Miejski. Szczegóły: https://www.otwock.pl/trasa-starego-otwocka,ne,mt,21,105,54.

Mapa

Dodatkowe materiały

Galeria

0