Czesi w Żyrardowie

Opis miejsca

„Siedziałem na szarej podłodze, blisko drzwi i płakałem. Drzwi były uchylone, na progu stała matka i pocieszała mnie, że zaraz wróci. W ręku trzymałem skórkę chleba i przez łzy patrzyłem na drzwi, które się nieubłaganie zamknęły za matką. Nie raz zadaję sobie pytanie, czy to jest naprawdę moje pierwsze wspomnienie i pierwszy przebłysk świadomości, czy też widziałem takie dziecko płaczące za oddalającą się matką i ten widok przywłaszczyłem sobie. Rozstrzygnąć tego pytania nie potrafię, ale gdy myślę o początkach życia, zawsze widzę siebie na podłodze u drzwi uchylonych i odczuwam gorzką krzywdę dziecka, które zostawiają same, nie wiedzieć dlaczego”.

Tymi słowami Paweł Hulka-Laskowski, żyrardowianin pochodzenia czeskiego, rozpoczyna książkę Mój Żyrardów. Z dziejów polskiego miasta i życia pisarza.

Matka, wspomniana w przytoczonym fragmencie książki, wychodziła do pracy w Fabryce Wyrobów Lnianych, której początki sięgają pierwszej połowy XIX wieku. Już wtedy, na terenach nazywanych wówczas Rudą Guzowską, rozwijał się przemysł włókienniczy. Do dynamicznego rozwoju fabryki przyczynił się m.in. Philippe de Girard, francuski inżynier i wynalazca, twórca maszyny do mechanicznego przędzenia lnu. To właśnie od jego nazwiska miasto Żyrardów wzięło swoją nazwę. Wokół fabryki zaczęła powstawać osada: domy robotników, przedszkole i szkoła, miejsca rozrywki i kultury, kościoły. Żyrardów przyciągał nowych mieszkańców zarówno z najbliższej okolicy, jak i z innych krajów europejskich, w tym przede wszystkim Niemiec i Czech. Tkacze i inni czescy pracownicy fabryki mieli ogromny wpływ na jej rozwój. Fabryka działała do lat 90. XX wieku. Obecnie osada fabryczna w Żyrardowie uznawana jest za jedyny w Europie zachowany w całości zespół urbanistyczno-architektoniczny miasta przemysłowego przełomu XIX/XX wieku. Wybrane obiekty zostały poddane rewitalizacji i modernizacji, a w samym mieście przez cały rok odbywają się działania nawiązujące do fabrycznego dziedzictwa.

Podcast

Opracowanie: Joanna Kościańska, Justyna Orlikowska
Lektor: Alicja Dec
Rozmówcy: Barbara Rzeczycka
Udźwiękowienie i montaż: Wojciech Lubertowicz

[Narratorka] Tu Stowarzyszenie Pracownia Etnograficzna i nasz podcast „Wielogłosy”. Opowiadamy o kulturach i religiach Mazowsza
Odcinek dziesiąty: Czescy tkacze: życie w rytmie żyrardowskiej fabryki lnu

[Dźwięk] stukot nadjeżdżającego pociągu, zatrzymującego się na stacji

[Barbara Rzeczycka] Żyrardów to moja miłość i prawie że można powiedzieć od pierwszego wejrzenia…

[Narratorka] Fascynacja Żyrardowem zaczęła się u pani Barbary jeszcze na studiach, kiedy razem z koleżanką przyjechały tu prowadzić badania etnograficzne. Do Żyrardowa studentki dojechały pociągiem – trasą kolei warszawsko-wiedeńskiej.

[Barbara Rzeczycka] A ja przespacerowałam się przez ten Żyrardów i naprawdę mój podziw był prawie że taki sam, jak Sienkiewicza, Prusa, Hulki-Laskowskiego, który pisał o Żyrardowie. O Moim Żyrardowie. I teraz ten Żyrardów też się stał moim. Zawsze mi mówią, Baśka, Ty nie pochodzisz stąd, ale Ty jesteś już po prostu nasza. I tak się tu w tym mieście czuję, od tylu lat, promując to miasto, opowiadając o nim, bo jest on rzeczywiście ewenementem. W połowie XIX wieku wybudowano tu miasto idealne.

[Narratorka] Pani Barbara Rzeczycka, etnografka, przewodniczka, prezeska Towarzystwa Przyjaciół Miasta Żyrardowa i mieszkanka tego miasta, opowiada nam o historii Żyrardowa, fabryce i związanych z nią ludziach. Razem zaglądamy także na wystawę, która znajduje się w dawnej Kręgielni, koło Resursy.

[Barbara Rzeczycka] A wystawa nosi tytuł “Żyrardów, miasto tkaczy i wizjonerów”. Bo tkacze i to głównie Czesi stanowili najważniejszą część załogi fabryki wyrobów lnianych. A wizjonerami nazwałam rzeczywiście Dittricha i Hiellego, którzy tę koncepcję miasta idealnego dla mnie, jednocześnie miasta ogrodu stworzyli. I wypełnili go doskonale treścią.

[Dźwięk] Melodia “u prząśniczki siedzą” wygrywana w Żyrardowie z wieży ratuszowej

[Barbara Rzeczycka] Gdyby nie tkacze nie byłoby fabryki. Gdyby nie Czesi, naprawdę, nie byłoby fabryki. Ponieważ tkanie tych tkanin na krosnach, potem tkaniny żakardowe, to było to złoto, o którym pisała Maria Konopnicka, a które naprawdę, ten len, w sensie przenośnym i dosłownym, stał się dla Żyrardowa złotem. Dzięki wspaniałym tkaczom właśnie Czechom.

[Narratorka] Zacznijmy jednak od początku: Jak to się stało, że to właśnie w Żyrardowie powstała fabryka wyrobów lnianych, wraz z osadą fabryczną, do której ściągali ludzie z różnych stron Europy?

[Barbara Rzeczycka] To miejsce było właśnie miejscem wielokulturowym, tyglem narodów i spokojnie tu Unia Europejska już była w połowie XIX wieku. Oczywiście zaczęło się to w 1833 roku i tu już mamy obcokrajowca. Ponieważ, nie tak jak w Ziemi Obiecanej, trzech facetów nie miało nic. Tutaj, wyobraźcie sobie, hrabia Henryk Łubieński, właściciel tych dóbr, bo tereny się nazywały Ruda Guzowska, miał ziemię, był wiceprezesem banku, więc miał kasę, no potrzebny był ten trzeci. No i ten przywędrował z daleka, bo z Lourmarin z Francji, niejaki Philippe de Girard. Jak się domyślacie Państwo, właśnie od jego nazwiska spolszczona jest nazwa Żyrardów. Człowiek renesansu, wynalazca maszyny do mechanicznego przędzenia lnu i to spowodowało, że przebył cały szlak. Napoleon nie zatrudnił go, nie dał mu nawet nagrody za wynalezienie tej maszyny, którą mu obiecał, miliona franków, więc musiał Philippe de Girard z Francji, że tak powiem uciekać, przeszedł całą Europę i dopiero tu, w Królestwie Polskim, jego maszyna znalazła zastosowanie. Najpierw w Warszawie na Marymoncie uruchomili maleńką fabrykę. Ponieważ to się rozhulało rzeczywiście, więc tutaj w Żyrardowie na tych terenach stworzono niebywałe przedsięwzięcie.

[Narratorka] W II poł. XIX wieku właścicielami zakładów lniarskich w Żyrardowie zostali dwaj niemieccy przemysłowcy – Karol Teodor Hielle i Karol August Dittrich. To właśnie ich działania przyczyniły się do dynamicznego rozwoju fabryki i jej rozbudowy. Fabryka stała się jednocześnie największym i najnowocześniejszym kompleksem tego typu w XIX-wiecznej Europie. Jednocześnie wokół fabryki powstała osada. Wybudowane zostało tu osiedle z domami dla pracowników, a także dzielnica, w której postawiono wille dla kadry kierowniczej. Założenie osady było jednak znacznie szersze i obejmowało powstanie m.in. szpitala, łaźni i pralni, kościołów, szkół, a nawet przedszkola. Wybudowane zostały także dwa domy kultury: Ludowiec – dla pracowników fabryki i Resursa z Kręgielnią – dla wyższej kadry urzędniczej i dyrekcji. Cała osada podzielona była regularną siatką ulic, a część przemysłowa założenia była wyraźnie oddzielona od reszty osady.

Skąd pochodzili pracownicy fabryki? Byli to nie tylko Polacy, lecz także osoby przybyłe z Prus i Austrii, Czech czy Szkocji. Specjalistów sprowadzano także z Anglii, Francji, Holandii, Szwajcarii, Włoch. Do Żyrardowa przeprowadzały się całe rodziny. Praca w fabryce często angażowała wielu członków danej rodziny, a poszczególne umiejętności przekazywane były z pokolenia na pokolenie. Rozwój fabryki spowodował, że Żyrardów stał się atrakcyjnym miejscem m.in. dla Żydów prowadzących działalność usługową.

[Barbara Rzeczycka] To miasto przyciągało, przyciągało wiele osób. Ale drugą co do wielkości narodowością, która przyjechała do Żyrardowa, to byli właśnie Czesi. Napływali do Żyrardowa właściwie już od początku istnienia fabryki. Główna fala przybyła na przełomie 60. i 70. lat XIX wieku. I wśród tych Czechów, to właśnie takie rodziny Hulków, Uhlenfeldów, Howorków, Hetmanków, Doczkałów. I właściwie przybyli oni z trzech kierunków. Najważniejszym kierunkiem i taką pierwszą, najliczniejszą grupę stanowili Czesi z Zelowa. To byli fantastycznie tkacze. Czesi. Oni mieszkali tu przy ulicy 1-go Maja, w takich domkach, których już nie ma. One są tutaj niektóre, rozpadają się, ale one są wpisane do rejestru zabytków, więc na szczęście będą zrewitalizowane i zachowane. I oni wykonywali też pracę nakładczą na początku na rzecz fabryki w domach. Więc to była niesamowita ludność. Drugą grupą byli ci przybyli z okolic albo z samej Krasnej Lipy, czyli z Schönlinde i Rumburka. I to byli głównie właśnie majstrowie tkaccy, czyli już nie sami tkacze, ale ta wyższa ranga. A także wyżsi urzędnicy zakładów lniarskich, m.in. tutaj pojawia się nazwisko dyrektora Hermana Otto, czy Karla Hanisha, którzy właśnie zajmowali już te wyższe stanowiska. Najmniej liczni byli tzw. reemigranci z Wołynia, którzy wcześniej opuścili Zelów, ale oni też tutaj w Żyrardowie się znaleźli. Głównym miejscem zamieszkania oprócz tej pierwszej tu fali, czyli tej ulicy 1-go Maja, dawnej Wiskickiej, później była ulica Szkolna, obecnie Narutowicza i ulica Kościelna, a więc ścisłe centrum Żyrardowa, w którym Czesi mieszkali.

[Narratorka] Wraz z przybywaniem osadników z tak różnorodnych miejsc, Żyrardów stawał się miejscem wielonarodowym, wielokulturowym, wielojęzycznym, wieloreligijnym…

[Barbara Rzeczycka] I ci ludzie fantastycznie ze sobą współżyli. Oczywiście były dzielnice, gdzie mieszkali osobno. Jeśli chodzi o kadrę inżynieryjną, nie lubię tego słowa, ale właśnie te elity. Natomiast przenikało się to z całą pewnością. Nie tylko jak szło się tą ulicą 1 Maja przy murze tkalni, nie tylko było słychać albo czuć pod stopami stukot krosien, bo tam tysiące tych maszyn pracowało.

[Dźwięk] dźwięki maszyn tkackich

[Barbara Rzeczycka] …ale słychać było też wielojęzyczny tłum, który szedł ulicą 1 Maja, czy później na placu wolności, teraz Jana Pawła. Na owym targowisku też można było usłyszeć różne głosy, bo przecież z okolicznych wsi przyjeżdżali ludzie sprzedawać. Tu rzemiosło też kwitło, sprzedawano różnego rodzaju płody rolne. Przecież musiał być i rzeźnik i szewc i krawcowa albo krawiec, zegarmistrz. To miasto przyciągało, przyciągało wiele osób.

[Narratorka] Do pracy w fabryce z Czech przybyli także Józef Hulka i Elżbieta z Howorków – rodzice Pawła Hulki-Laskowskiego urodzonego już w Żyrardowie w 1881 roku.

[Barbara Rzeczycka] To znakomity Żyrardowianin. To chyba najznakomitsza dla nas postać. Nieznana może tak dosyć powszechnie, ale urodził się on właśnie w rodzinie czeskich ewangelików, potomków braci czeskich. Jego ojciec był tkaczem i on właśnie tu do tej roboty w fabryce przybył. Z nim jego żona, z Howorków, właśnie też z tych czeskich potomków. Matka chyba była przykręcaczką osnowy, to też taki fajny zawód, czyli przykręcała… nawijała osnowę, można by tak powiedzieć, do warsztatów tkackich. Matka pracowała w fabryce i tu się zdarzyło, że ona bardzo wcześnie umarła, już chyba 7 lat jak miał Hulka-Laskowski, matki nie ma. Ale przeżywał to niesamowicie i opisuje, że to na skutek też ciężkiej pracy w fabryce. Ale słuchajcie, obróbka lnu to nie jest lekka robota. Tam nie ma na skróty niczego. Przy obróbce lnu jest kurz, jest pot, jest krew czasami, jest mokra woda, bo mokre prządki prawie że po kostki, czy po kolana brnęły w wodzie. Więc ta praca w fabryce była ciężka. Zresztą o tym pisze Hulka-Laskowski. Za chwilę też pisze, że fabryka go fascynowała, że fabryka właśnie była cudowna. I te maszyny, które wprawiane w ruch dłońmi, rękoma ludzkimi, dopiero ożywały. Bo same nic nie znaczyły. Dopiero ludzkie ręce wprawiały je w ruch, to było dla niego po prostu ewenementem.

[Narratorka] Droga Pawła Hulki-Laskowskiego – pisarza, tłumacza, działacza – zaczęła się od niewielkiego zlecenia…

[Barbara Rzeczycka] Dittrich, właściciel fabryki, dostrzegł w nim potencjał. On przetłumaczył mu… a był gońcem w kantorze, czyli roznosił listy, pracował. Oczywiście uczył się pod lampą naftową, pod jakąś pierzyną w domu, żeby ojciec nie widział, że on pali tam światło. Sam skończył gimnazjum, jakby tak eksternistycznie i dorabiał właśnie w tym kantorku, roznosił listy. I no właśnie, nie trudno było się zorientować, że zna czeski i Dittrich dał mu do przetłumaczenia jakąś książeczkę, nawet pamiętam tytuł, chyba Jastrząb kontra hordliczka. I dostał za to tłumaczenie od niego 50 chyba rubli i po prostu oszalał z radości, bo stwierdził, że to jest tyle pieniędzy i że może będzie można z tego żyć lepiej niż z takiej pracy robotnika. I wysłał go na studia do Heidelbergu, właśnie Dittrich. Tam poznał swoją żonę Kazimierę z domu Uhlenfeld, też właśnie z rodziny czeskiej. I wielokrotnie, po wielokroć oddał to temu społeczeństwu Żyrardowa. Zresztą mieszkańcy Żyrardowa na domu, przy ulicy teraz Narutowicza czy Szkolnej dawnej, gdzie mieszkał, jest taka tablica pamiątkowa z 1966 roku: Towarzyszowi walk, tych robotniczych, mieszkańcy Żyrardowa, którzy o nim pamiętają do dnia dzisiejszego, bowiem on rzeczywiście bardzo współtworzył tę społeczność, bardzo pomagał robotnikom, kształcił ich.

[Narratorka] Paweł Hulka-Laskowski jest przede wszystkim znany z tłumaczenia książki Przygód dobrego wojaka Szwejka autorstwa Jaroslava Haška. Zmarł w 1946 roku w Cieszynie, swojej drugiej ojczyźnie. Jest także autorem książki Mój Żyrardów – skarbnicy wiedzy o ówczesnej fabryce, pracy w niej, a także życiu społecznym mieszkańców osady.

[Barbara Rzeczycka] To podwórko na przykład, gdzie oni się spotykali, ktoś wyniósł gramofon czy gitarę. I rzeczywiście Hulka-Laskowski inicjował takie spotkania na podwórkach. Wybierali się do lasu na majówki. Także to życie tętniło. Mimo że ciężka robota, prawda, że oni ileś tam dni ze sobą pracowali, ale chciało im się po prostu pobyć jeszcze ze sobą. I tak jak właśnie Hulka-Laskowski pisał, że żadną zapłatą, na przykład jeżeli fabryka tętniła, szła praca, jak to on pisał, na trzy zmiany, to oni nie pozwolili sobie, żeby nie wiem, jaka zapłata, jaką zapłatę obiecywali właściciele fabryki, w soboty czy niedziele. Sobota była po wypłacie. Szło się do karczmy. Było mnóstwo karczm w okolicy. Tego wolnego dnia nie dali sobie zabrać w żaden sposób. O to bardzo dbali. I tak właśnie to poczucie, które Hulka-Laskowski w nich wzbudzał, poczucie wartości pracownika fabryki, żeby nie dać sobie odebrać tego wolnego od pracy dnia.

I sądzę, że to jest taka ważna cecha Czechów, która tutaj w tej naszej ludności, w tym konglomeracie, tyglu narodów, to przeważało. Że on jako Czech, mając poczucie swojej wartości i ci tkacze, o których wciąż powtarzam, oni naprawdę mieli ogromny wpływ na całą fabrykę i na to, co ta fabryka znaczyła w świecie. Więc chciał przywrócić i pokazać im, tym zwykłym robotnikom, że też są ważni, że oni coś znaczą.

[Narratorka] Osoby o czeskich korzeniach, których przodkowie przyjechali do pracy w żyrardowskiej fabryce, mieszkają w mieście do dziś. Jednocześnie sama osada fabryczna w Żyrardowie jest uznawana za jedyny w Europie zachowany w całości zespół urbanistyczno-architektoniczny miasta przemysłowego przełomu XIX/XX wieku. Wybrane obiekty zostały poddane rewitalizacji i modernizacji, a w samym mieście przez cały rok odbywają się działania nawiązujące do fabrycznego dziedzictwa. Co warto zobaczyć, odwiedzając Żyrardów?

[Barbara Rzeczycka] Ja zachęcam do przyjechania i do zobaczenia w pigułce właściwie całej tej osady. Bo to jest spacer na godzinę, nie więcej. Chyba, że chcemy wejść do środka, do Resursy, do Kręgielni, do Muzeum Mazowsza Zachodniego. Zobaczyć na bielniku Muzeum Lniarstwa, to wtedy troszkę więcej. Ale te miejsca, o których tutaj wspominamy, to jest samo centrum Żyrardowa, bo on tak został wybudowany, że mamy po jednej stronie ulicy tej 1 Maja fabrykę i rezydencjonalną część, gdzie zobaczymy wille dyrektorów, wśród których byli również Czesi. Możemy zobaczyć Resursę z piękną salą balową, gdzie być może dyrektorzy pochodzenia czeskiego spędzali karnawał albo sylwestra. Ale tuż po drugiej stronie ulicy mamy domy fabryczne, właśnie ulicę Szkolną, ulicę Kościelną. Zobaczyć można dom, w którym mieszkał Paweł Hulka-Laskowski ponad 30 lat. I ten ogródeczek, teraz zrewitalizowany, ale wisienka i jabłonka zostały. Więc możemy też pójść do gabinetu pisarza Pawła Hulki-Laskowskiego. Zobaczyć maszynę do pisania, zobaczyć jego księgozbiór, zobaczyć fotografie. Fotel, na którym siedział. Otomanę, na której może odpoczywał. Kredens z zastawą, której używała rodzina Hulki-Laskowskiego. Możemy przejść pod murem tkalni i spróbować, spróbować wyobrazić sobie, że tam właśnie stukają krosna, przy których pracują tkacze właśnie czescy i doskonale poczuć atmosferę właśnie w Muzeum Lniarstwa, gdzie te maszyny się jeszcze zachowały. Zresztą tam są panie, które pracowały w fabryce i które uruchamiają te krosna. Więc można rzeczywiście przenieść się w ten XIX wieczny Żyrardów.

[Dźwięk] stukot maszyn tkackich w fabryce

[Narratorka] Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o wielokulturowym Mazowszu, zajrzyj na stronę mazowsze.etnograficzna.pl.

Podcast zrealizowało Stowarzyszenie Pracownia Etnograficzna. Partnerzy i patroni: Federacja Mazowia, Fundacja PictureDoc, Towarzystwo Krajoznawcze Krajobraz, Mikrowyprawy z Warszawy, Radio RDC.

Zadanie publiczne pod nazwą „Wielokulturowe Mazowsze” dofinansowane ze środków z budżetu Województwa Mazowieckiego. Dofinansowano ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach programu „Patriotyzm Jutra”. Utwór dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach.

Zadanie dla dzieci

Pobierz (PDF) 398KB

Mapa

Miejsca do odwiedzenia

  • Resursa Placówka Kulturalna i Centrum Informacji Turystycznej Resursa, ul. 1 Maja 45
  • Wystawa w Kręgielni Żyrardów miasto tkaczy i wizjonerów (w sąsiedztwie Resursy)
  • Muzeum Lniarstwa im. Filipa de Girarda, ul. Dittricha 18 www.muzeumlniarstwa.pl
  • Muzeum Mazowsza Zachodniego w Żyrardowie, ul. Dittricha 1 www.muzeumzyrardow.pl
  • Gabinet pisarza Pawła Hulki-Laskowskiego (Oddział Muzeum Mazowsza Zachodniego w Żyrardowie), ul. Narutowicza 34
  • Ekspozycja na budynku dawnej tkalni Zakładów Lniarskich, ul. 1 Maja 43

Dodatkowe materiały

Galeria

0